Obsługiwane przez usługę Blogger.
RSS

Ciężki czas - trening czyni mistrza

To znowu ja.
Jak napisałam na samym początku, nie będzie tu samych opowiadań i właśnie dzisiaj przyszedł czas na użalanie się nad sobą.

Od siedmiu lat jestem silnie związana z dość szczególnym sportem - karate. Dlaczego? Tego nie pamiętam. Zaczęłam, gdy miałam 8 lat. Poszłam na pierwszy trening razem ze starszym bratem. Bardzo mi się spodobało. Jemu zresztą też.
Zaczęłam chodzić regularnie, po pięciu miesiącach zdecydowałam się pójść na pierwszy egzamin Bardzo się stresowałam. Jako dziecinka nieśmiała, znalazłszy się pośród tłumu prawie setki innych ćwiczący, myślałam, że się rozpłaczę. Na całe szczęście zdałam -zero błędów.
Mój pierwszy pomarańczowy pas mam do tej pory. Leży na dnie szuflady razem z certyfikatem potwierdzającym, że udało mi się zaliczyć test.
Mijały lata. Jeździłam na letnie obozy nad morze, miałam swoich przyjaciół.
W 2010 roku zdecydowałam się wziąć udział w pierwszych zawodach 
Nie mogę powiedzieć, że byłam wystarczająco przygotowana - po przegranej walce najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Ogólnie zajęłam II m-ce w Kumite w kategorii dziewcząt 10-11 lat. Taki mój pierwszy sukces.
Chwila zwątpienia przyszła w 2012 roku. To była decyzja wspólna - moja i mojego brata. Przestaliśmy chodzić na treningi i to był błąd.
We wrześniu 2013 uparłam się, że zacznę chodzić i zaczęłam. Na początku było ciężko. Zaniedbana kondycja, braki w pamięci. Sensej był bardzo wyrozumiały. Mogę nawet powiedzieć, że powitał mnie z otwartymi ramionami z powrotem w klubie.
Obecnie mam żółty pas - mniej więcej połowa drogi do czarnego ^^ (tylko w teorii).
Ostatnio poszłam na trening do starszej grupy (chodzę na młodszą, bo nadal przypominam sobie niektóre rzeczy). Na walkach dostałam niezłe lanie - nie będę ukrywać - zwątpiłam. Znowu okazało się, że nie jestem zbyt "twarda" jeżeli o psychikę chodzi. Łzy mi stanęły w oczach, jednak udało mi się i nie płakałam. Po tej lekcji została mi pamiątka w postaci pozdzieranych kostek. Do wtorku nie potrafiłam normalnie zginać palców :p
Boję się.
W tą niedzielę mam zawody. Boję się jak nigdy, ale cała sztuka polega na tym, żeby strach przezwyciężać, nie?
Dobrze jest się tak komuś wygadać, nawet, jeżeli nie wie się, kto to czyta. Odczuwam jakąś wewnętrzną ulgę, lżej mi na sercu. Nie chcę się przyznać nikomu, ale tak się nie da, a pisanie... pisanie daje namiastkę szczerej rozmowy. Tak jest po prostu łatwiej.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

0 komentarze:

Prześlij komentarz