Obsługiwane przez usługę Blogger.
RSS

A ja będę twym aniołem.

Wiem, miałam pisać Dzieje Ras, ale... nie. Nie znajdę odpowiedniej wymówki. Po prostu napisałam kolejne opowiadanie, które dedykuję mojej kochanej Miyoko, która leży w szpitalu. Wracaj do nas!
 Zapraszam.
__________________________________________

 Znowu leżał w szpitalnej sali, pełnej rozmaitej aparatury medycznej, która nieustannym pikaniem, rejestrującym pracę serca, przyprawiała o ból głowy. Mieszanina tlenu powoli wypływała przez plastikową rurkę, kojąco działając na zniszczone płuca. Jedynym kontrastem dla wszechobecnej bieli był mały woreczek z płynem zabarwionym na różowo. Kroplówka sączyła się kropla po kropli wprost do widocznych pod cienką skórą żył, by choć trochę ulżyć w chorobie.

 Przez miesiąc żył nadzieją. Rak jednak powrócił w postaci licznych przerzutów.

 Nie całkiem świadomy swojego egzystowania leżał w samotności, po prostu czekając.  Sam nie był pewien, czego tak na prawdę się spodziewał. W wyobraźni majaczyła mu jedynie postać pięknej kobiety, całej ubranej na czarno. Nie widział twarzy, była przysłonięta przez kaptur. Doskonale za to widoczne były jej skrzydła. Majestatyczne pióra w kolorze hebanu przywodziły na myśl tylko wszechogarniający smutek i żałobę. Srebrna kosa połyskiwała złowrogo w jej białych jak kreda dłoniach. W swoim nieszczęściu i grozie wyglądała pięknie.

 Lecz rzeczywistość znacznie różniła się od umysłowych obrazów.

 Zamiast mrocznego anioła ujrzał małą dziewczynkę. Nie mogła mieć więcej niż dziesięć lat. Jako pierwsze zauważył tak intensywnie niebieskie włosy, zaplecione w długi, sięgający ziemi warkocz, że zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno z jego oczami wszystko jest w porządku.

 Westchnął cicho, wywołując nagły atak kaszlu. Na chwilę pozbawiło go tchu. Opadł ciężko na poduszki, nadal lekko pokasłując i drżącą z osłabienia dłonią przeczesał gęste niegdyś, teraz osłabione chemioterapią włosy.

 - Kim jesteś? - zapytał cicho, niemal szeptem, zupełnie jakby bał się, że głośniejszy dźwięk rozerwie mu gardło.

Dziewczynka popatrzyła na niego wielkimi, przywodzącymi na myśl nocne niebo, oczami i uśmiechnęła się wesoło, podchodząc bliżej.

 - Jestem Mika - rozległ się jej głos, miękki i delikatny, jak tylko dziecięcy głos potrafi być.

 - Sebastian - odparł równie cicho, co poprzednio.

 Zmierzył ją wzrokiem, kiedy ta, nie patrząc na nic, usiadła na jego łóżku i ponownie ukazała dwa rzędy bielusieńkich ząbków.

 - Pewnie się zastanawiasz, co tu robię, prawda?

 Skinął jej głową na potwierdzenie. Im więcej mówił, tym gorzej się czuł. Uporczywe drapanie w gardle doprowadzało go do szału, natomiast olbrzymia dawka środków przeciwbólowych wprawiała go w stan otępienia umysłowego.

 - Przyszłam się pożegnać z tym miejscem - westchnęła chicho, a zabrzmiało to, jakby była staruszką, która kończy swój żywot z wieloletnim bagażem doświadczenia. - Jutro odłączą mnie od tych dziwnych pomp i będę mogła pójść do nieba. Widzisz mnie, prawda? - zapytała z nadzieją w głosie.

 Ponownie skinął głową, zastanawiając się, czy naprawdę nie zwariował.

 - Więc ty także niedługo opuścisz ten świat. Mogę na ciebie poczekać. Razem będzie raźniej, chociaż mój anioł stróż mówił, że nie ma się czego bać...

 - Ja nie pójdę do nieba - wysilił się na przerwanie jej monologu, tylko po to by zobaczyć zdziwienie i niepewność w tych dziecięcych oczach. - Widzisz, zrobiłem coś tak złego, że nawet mój własny anioł mnie opuścił. Na moich oczach zginęli moi rodzice, a ja nie zrobiłem nic, żeby im pomóc. Ktoś taki nie zasługuje na szczęście.

 Z chwilą wypowiedzenia tych słów coś się zmieniło. Przypadkowy obserwator nie byłby w stanie tego zauważyć, jednak chłopak poczuł to bardzo wyraźnie. Pieczenie w gardle ustało bez żadnej przyczyny. Lekko się uśmiechnął, przecząc całemu smutkowi, z jakim mówił.

 - Więc nie możesz jeszcze odejść - powiedziała z poważną miną, która wcale nie pasowała do jej dziecięcego oblicza.

 Zerwała się na równe nogi i wybiegła z sali, zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego.

 Następnego dnia się nie pojawiła.

 Kilka kolejnych dni upłynęło mu jedynie w towarzystwie lekarzy i pielęgniarek, którzy z każdą wizytą byli coraz bardziej zdziwieni. Sebastian miał zerowe szanse na przeżycie. Dawali mu zaledwie kilka tygodni, ale niespodziewanie jego stan zaczął się poprawiać. Przeżuty zniknęły.

 Miał dużo czasu na myślenie. Każdej godziny wspominał dziwną dziewczynkę, której akt zgonu, jak się dowiedział, zanotowano dzień po ich spotkaniu. Za każdym razem, kiedy tylko jej twarz pojawiała mu się przed oczami, zastanawiał się czy rzeczywiście rozmawiali, czy była to tylko fikcja, wywołana przez zbyt dużą dawkę leków.

 Kiedy w końcu podjęto decyzję o wypisaniu go ze szpitala, czuł się, jakby zerwano z niego ciężkie łańcuchy, jakby po długim czasie odzyskał wolność. Chciał zrobić tak wiele, przede wszystkim pragnął w końcu docenić dar, jaki dostał od Boga - jedno życie.

 Momentalnie oprzytomniał, bo wychodząc z budynku szpitala, ją zobaczył.

 Siedziała na drewnianej ławeczce pod wielką sosną, wesoło machając nogami. Jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do chłopaka i zeskoczyła na ziemię.

 - Przepraszam, że nie wzięłam cię ze sobą - powiedziała patrząc mu prosto w oczy. - Nie mogłeś jeszcze umrzeć. Dostałeś drugą szansę, a ja Go spotkałam.

 - Nie rozumiem, dlaczego, czym zasłużyłem na tak wiele - odparł, starając się zapanować nad drżącym głosem.

 - Wyznałeś swoją winę i co najważniejsze żałujesz tego. Masz doskonałą okazję by wszystko naprawić, nie zmarnuj tego.

 - A co ty tu jeszcze robisz?

 Zapanowała między nimi cisza. Niebiesko włosa wspięła się na palce i delikatnie zmierzwiła włosy sporo wyższego chłopaka. On zaś z niepokojem patrzył na jej roześmianą buzię i pełne szczęścia spojrzenie.

- Ja? - odezwała się w końcu. - Ja jestem twoim aniołem stróżem.

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

2 komentarze:

Unknown pisze...

Ty wiesz że mnie tym zabilas? Jeej nie spodziewalam się takiego zakończenia ;]
pięknie ci to wyszło<3<3
I dziękuje za dedykacje ;*

Gisa Marii pisze...

Oj... nie chciałam cię zabijać... po prostu ;P dziękuję ;*

Prześlij komentarz